Myślę
cały czas o zdaniu wypowiedzianym przeze mnie 10 lat temu, kiedy
byłam jeszcze dzieckiem. Mama wieczorem kładła mnie spać, a ja
jak zwykle gadałam co mi ślina na język przyniesie i z moich ust
wypłynęły słowa, których nikt nie zrozumiał. Brzmiało to:
Mamusiu, kiedyś na pewno tam pojadę i zobaczę wszystko na żywo.
Od
małego fascynowały mnie obce kraje i zawsze kiedy zdmuchiwałam
świeczki na torcie urodzinowym, myślałam żeby kiedyś tam
pojechać. Teraz kiedy siedzę w samolocie i czekam na start nie mogę
odgonić od siebie myśli, że to wszystko było zaplanowane.
Spełnienie moich niewypowiedzianych marzeń. Mam wrażenie, że to
było ustawione zanim jeszcze się urodziłam. Teraz mam 17 lat i
moje podejście jest zupełnie inne od tego kiedy miałam 7. Dalej
fascynuje mnie życie arabów, ale nie jest już to samo co wtedy. Jest to dla mnie początek spełnienia marzeń, ponieważ
kulturoznawstwo jest studiami, na które zawsze chciałam iść.
Siedząc teraz w tym miejscu uważam, że to jest dla mnie po prostu
przygotowanie do studiowania tego kierunku, zgłębienie tego co mnie
nurtuje. Nie jestem pewna czym to było dla mnie kiedy byłam
dzieckiem, ale wydaje mi się, że po prostu chciałam zobaczyć jak
żyje „ciarny ćłowiek”.
Nie
wiem dokładnie czego mam się spodziewać przez ten pobyt. Mam
zarezerwowany i opłacony hotel na cały miesiąc, ale mama obiecała
mi, że jeśli będę chciała to zostanę dłużej. Moim celem jest
zobaczyć życie hotelowych animatorów, ale też ludzi z ulicy,
handlarzy czy innego rodzaju personelu hotelowego. Chcę zobaczyć
jak bardzo to wszystko różni się od naszej Polski i czy plotki o
arabach są prawdziwe. Moim celem jest hotel w Tunezji w miasteczku
Hammamet, ma on 3,5 tunezyjskiej gwiazdki, więc nie jest jakiś
specjalnie luksusowy i właśnie o to mi chodzi.
Samolot
sunie po płycie lotniska w stronę pasa startowego, a nad naszymi
głowami zapala się lampka z prośbą o zapięcie pasów. Jestem już
od paru minut gotowa do startu, więc niezbyt się tym przejmuję.
Mam szczęście, bo dostałam miejsce przy oknie. Patrzę znudzona
jak coraz bardziej przyspieszamy podchodząc do startu aż wreszcie
odrywamy się od ziemi i zaczynamy naszą trzy i pół godzinną
podróż na lotnisko w Enfidzie. Po kilku minutach zapadam w głęboki
sen. Budzi mnie dopiero wiercący się mocno mój sąsiad, który
szykuję się już do wyjścia. Kurde, przespałam cały lot! Wstaję
pospiesznie, wyciągam mój bagaż podręczny i udaję się w
kierunku wyjścia. Miłe jak zawsze stewardessy mówią mi do
widzenia, a ja udaję się coraz bliżej przygody mojego życia. Idę
żeby odebrać bagaż, a potem do autokaru biura, z którego tu
przyleciałam. Oczywiście kolejna bardzo miła osoba, czyli nasza
rezydentka opowiada nam o Tunezji i naszych hotelach po czy udajemy
się w ich stronę. Mój ma być czwarty. Wiercę się cała na
miejscu ciesząc się, że nikt nie usiadł obok mnie. Jestem tak
podniecona, że kiedy przyjedziemy do hotelu to pomimo, że będzie
godzina piąta, a ja spałam tylko w samolocie, chyba nie położę
się spać. Nie dam rady zasnąć z myślą, że moje dziecięce
marzenia się spełniły, a przez najbliższy miesiąc będę mogła
podziwiać ten piękny kraj i tych fascynujących mnie ludzi. Podróż
wydaje mi się ciągnąć w nieskończoność pomimo, że jest to pół
godziny. Zniecierpliwiona wysiadam przed moim hotelem i idę do
recepcji. Pan pracujący w niej i to jeszcze o tej porze również
jest miły. Wypełnia kartę hotelową zgodnie z moim paszportem i
prowadzi do pokoju. Nie jest on idealny, ale czego można się
spodziewać po 3,5 gwiazdki w Tunezji. A poza ty nie przyjechałam tu
żeby siedzieć w pokoju. Dziękuję mu za towarzystwo i idę od razu
pod prysznic. Z niechęcią wędruję do łóżka, bo nie wiem co mam
robić przez najbliższe dwie-trzy godziny. Pomimo tego co myślałam
od razu zapadam w sen i śnię o miłym panu z recepcji i podróży.
Rano
budzę się jeszcze bardziej zmęczona niż byłam przed kilkoma
godzinami. Wstaję szybko ze świadomością, że już tu jestem i
będę mogła robić co będę chciała. Myję się i ubieram w
kostium kąpielowy oraz przewiewną, plażową sukienkę na
ramiączkach. Biorę krem z filtrem, klucz od pokoju, ręcznik i idę
zacząć moją misję życiową.
Mijam
recepcję, a tam dalej stoi ten sam pan, który mnie w nocy
przywitał. Wymieniamy kilka zdań i idę dalej. Wychodzę na wielki
taras, na którym stoją stoliki, każdy z czterema krzesłami, a po
mojej prawej znajduje się bar. Zaraz za barem skręca się na
stołówkę, gdzie od razu idę, bo jestem głodna jak wilk.
Poznawanie tutejszych ludzi może poczekać. Kiedy wchodzę do dużego
pomieszczenia, które pachnie wieloma różnymi rzeczami od razu wiem
dlaczego. Cała stołówka to jeden wielki szwedzki stół. Są tam
naleśniki, jajka, ryż z mlekiem, croissanty, ciastka z czekoladą,
popcorn, płatki, sery, wędliny, pomidory, jajecznica i mnóstwo
innych smakołyków. Mój brzuch od razu o sobie przypomina, a ja
zaczynam pierwszy dzień od zjedzenia kilku malutkich naleśników,
miski czekoladowych płatków z mlekiem i kawałka arbuza. Wszystko
jest inne niż polskie, lepsze po prostu, a arbuz o niebo słodszy.
Najedzona wstaję od stolika i sparkiem idę nad basem. Nie docieram
tam od razu, bo na mojej drodze staje animator. Wydaje się być
bardzo miły i zaprasza mnie na aerobik, który będzie osobiści
prowadził. Obiecuję mu, że przyjdę tylko odłożę moje rzeczy na
leżak, w końcu nie przyjechałam tutaj gnić nad basenem. Zostawiam
ręcznik i krem na pierwszym wolnym leżaku, proszę kogoś leżącego
obok żeby czasem zerknął czy ktoś mi ich nie zabrał po czym
udaję się w miejsce wskazane przez animatora.
Jest
to niewielki zadaszony kawałek oddzielony od trawnika z podłożem z
betonu pomalowanym na niebiesko. Na brzegu stoi jeden głośnik, z
którego już uwalniają się ciche dźwięki jakiejś nieznanej mi
melodii. Podchodzę do prowadzącego, który siedzi na podwyższeniu
i zaczynam rozmowę:
-Cześć.
Czemu tak siedzisz? Nie miałeś prowadzić aerobiku?
Przez
chwilę patrzy na mnie zmieszany i ostrożnie odpowiada:
-Niby
tak, ale jak widzisz-pokazuje ręką przed siebie- nie ma za dużo
chętnych. Jesteś jedyna, bo większość ludzi jeszcze śpi, a
tych którzy są nie jestem w stanie zachęcić do przyjścia tutaj,
bo...bo mnie nie lubią.
Kiedy
kończy swoją wypowiedź spuszcza głowę i wraca do przeżywania w
ciszy swojej prywatnej przegranej. Jednak ja nie mam zamiaru dać za
wygraną i kontynuuję.
-I
co? Masz zamiar się poddać? Może i nie chcieli parę minut temu,
ale zawsze mogą zmienić zdanie. Przestań mi się tu mazać i
wstawaj, pójdziemy razem poszukać chętnych.
Po
tych słowach łapię go za rękę i ciągnę, a on ze zdziwioną
miną wstaje i powoli się za mną wlecze. Sama nie bardzo jetem
pewna co robię, bo nie mam o tej pracy zielonego pojęcia, ale
widzę, że on też wie niewiele więcej ode mnie. Idziemy nad basen,
a ja idąc za przykładem chłopaka, który wcześniej zbierał na
Water polo zaczynam krzyczeć najgłośniej jak umiem:
-Aerobik!
Zapraszamy na aerobik!
Podchodzę
do najbliższych leżaków i zaczynam recytować wcześniej
uformowany w głowie tekst:
-Cześć-tak
się witam, bo słyszałam, że animatorzy tak robią- Za 10 minut
rozpocznie się aerobik z tym animatorem. Nie chcieliby państwo
przyjść?
Odpowiedź
dostaję w języku polskim, a do mojej głowy wpada pewien pomysł
-Na
prawdę bardzo mi zależy żebyście przyszli. On dopiero zaczyna
pracę jako animator i nie ma tej pewności siebie, którą mają ci
bardziej doświadczeni. Przyszlibyście żeby sprawić mu przyjemność
i dodać tego czego mu brakuje. Za 10 minut będzie tam na was czekał
gotowy do wymęczenia trochę. Poza tym na urlopie też możemy się
trochę poruszać.
Posyłam
jej najweselszy z moich uśmiechów i nie żegnając się odchodzę
do następnych leżaków. Pewna swojej taktyki za każdym razem kiedy
słyszę język polski zaczynam tą samą gadkę o dodaniu pewności
siebie. Kiedy zakończyliśmy rundkę na około basenu zobaczyliśmy,
że moje wysiłki się opłaciły.
Koło
wyznaczonego miejsca czekało około trzydziestu kobiet i kilku
mężczyzn. Powiedziałam chłopakowi, że się udało i ruszyłam
razem z nim w stronę czekającego tłumu. Żeby dodać mu otuchy,
pomimo zmęczenia wywołanego zbieraniem chętnych, zostałam na
ćwiczeniach. Stanęłam w pierwszym rzędzie i dałam mu znak żeby
zaczął. Najłatwiejsze ćwiczenia na początek, a na koniec
najtrudniejsze. Nawet nie wiem kiedy to zleciało, a już wszyscy
dziękowali prowadzącemu z uśmiechami i wracali do swoich zajęć.
Ja zostałam moment żeby odpocząć, a animator widząc to podszedł
do mnie i mnie przytulił. Kompletnie zdziwiona stałam tak przez
moment, a on zaczął mówić:
-Nie
wiem jak to zrobiłaś, ale jeszcze nigdy tyle osób nie
uczestniczyło w moich zajęciach. Dziękuję ci bardzo. Wiesz, że
prawie wszyscy obiecali, że wrócą?
-Tak,
słyszałam. Kilka osób na boku powiedziało mi, że bardzo im się
podobało w jaki sposób prowadzisz i jak się ruszasz. Ktoś też
powiedział, że widać, że to kochasz, a jak już nabierzesz
praktyki, będziesz świetnym animatorem-opowiedziałam mu zgodnie z
prawdą. Kiedy chłopak żegnał się ze wszystkimi, kilku polaków
podeszło do mnie i podziękowało za ściągnięcie z leżaków i
zaproszenie na wspaniale poprowadzone zajęcia. Mnie również
powiedzieli, że wrócą. Dla mnie też jest to niemały sukces, bo
nie mam żadnego kursu animatora, ani nic takiego. Mam tylko to co
zobaczyłam przez tą chwilę co tu jestem oraz to co widziałam
będąc dwa lata temu w Turcji. W praktyce wydaje mi się to
łatwiejsze niż tak jak na to patrzyłam. Z zamyślenia wyrywa mnie
kolejne przytulenie oraz słowa pożegnania. Jeden szeroki uśmiech
posłany w jego stronę, a on znika kierując się do swojego pokoju.
Nagle zdaję sobie sprawę jak mi gorąco. Ruszam szybko w stronę
basenu. Nie mając zamiaru się patyczkować od razu wskakuję do
wody i zostaję tam aż do obiadu czyli stosunkowo nie długo.
Obiad
również został zorganizowany na zasadzie szwedzkiego stołu. Dania zupełnie inne niż na śniadanie co bardzo mi się spodobało.
Nałożyłam sobie trochę makaronu z jakimś sosem, kawałek pizzy,
trochę warzyw i oczywiście ciasto, którego na końcu stołówki
znajdowało się mnóstwo. Z pełnym już talerzem powędrowałam do
tego samego stolika przy którym siedziałam rano. Ku mojej uciesze
był pusty, więc usiadłam na jednym z krzeseł i zajęłam się
jedzeniem. Wszystko było pyszne tak samo jak podczas śniadania,
każda rzecz zrobiona z dużo uwagą pomimo, że to niby taki
beznadziejny hotel z tego co czytałam w internecie. Znajdowało się
tam wiele uwag, których zupełnie nie podzielam. Ludzie pisali, że
mało jedzenia do wyboru, źle przyrządzone, nie dogotowane. Obsługa
gburowata i niemiła. Z jednym z czym się mogłam zgodzić, to że
pokoje nienajlepsze. Nie jest co prawda aż tak źle jak to ludzie
pisali, ale w pewnej części się z nimi zgadzam. Po skończonym
posiłku udałam się do pokoju żeby rozpakować resztę rzeczy i
ogarnąć trochę hotel.
Jakąś
godzinę później moje walizki były puste, a z szafy wysypywały
się ubrania. W końcu przyjechałam tu na cały miesiąc! Puste
przedmioty odstawiłam pod ścianę i poszłam obejrzeć hotel. Front
budynku nie przyciągał, ale też nie odstraszał. Gdybym koło
niego przechodziła z myślą o zatrzymaniu się to chyba bym nie
wstąpiła. Skręciłam w lewo, w jakąś ścieżkę, która wydaje
się prowadzić na około hotelu. Po drugim zakręcie moim oczom
ukazuje się hotelowy basen co oznacza, że miałam rację. Z
zamiarem poopalania się idę do leżaka, na którym zostawiłam
wcześniej mój ręcznik. Kładę się na plecach i po chwili
odpływam w sen.
Budzi
mnie dotyk czyjejś ręki na policzku i cichy głos. Na początku nic
nie rozumiem, bo osoba mówi po angielsku, ale nagle sobie
przypominam gdzie jestem i co ostatnie pamiętam. Przerażona
otwieram szeroko oczy i napotykam ciemność. W Polsce byłaby to
jakaś dwudziesta druga, ale nie wiem jak jest z zachodami słońca
tutaj. Gwałtownie siadam na leżaku i tym sposobem uderzam głową w
czyjąś inną, a on upada na podłogę. Wstając zauważam kto to
jest. Ten animator, z którym dzisiaj zbierałam ludzi na aerobik.
Jak on miał na imię? Właśnie, nie wiem jak jak on ma na imię.
Miał je napisane na koszulce, ale nie zwróciłam uwagi.
-Hej.
Nic ci nie jest?-pytam i podaję mu rękę oferując pomoc
podniesienia się. On korzysta i dopiero wtedy odpowiada.
-Nic
mi nie jest, chociaż nieźle mi przywaliłaś. Czemu nadal tutaj
jesteś?
-Zasnęłam
opalając się dopiero ty mnie obudziłeś. Dobrze, że posmarowałam
się kremem z filtrem, bo miałabym pewnie poparzoną skórę.
Dziękuję, że tu do mnie przyszedłeś i przepraszam za czoło. Na
pewno nic ci nie jest? I w ogóle skąd wiedziałeś, ze nadal tu
jestem?
Nawet
w ciemności dostrzegłam, że jego ciemna skóra też może się
rumienić.
-Nie
widziałem cię na kolacji, a wcześniej zauważyłem, że śpisz,
więc przyszedłem tutaj i cię znalazłem w takim stanie jakim
ostatnio widziałem. Jeśli chcesz zjeść kolację to lepiej się
rusz, bo masz jakieś-zerknął na zegarek łapiąc snop światła
jego tarczą-15 minut do zamknięcia stołówki.
-A...
a która jest godzina?
-Zaraz
dochodzi 20. Długo spałaś?
-Tylko
jakieś...cztery i pół godziny-powiedziałam i posłałam w jego
stronę nieśmiały uśmiech-Choć, bo jestem głodna.-dokończyłam
i pociągnęłam go za rękę. Chłopak poszedł ze mną i dotrzymał
mi towarzystwa podczas jedzonej przeze mnie kolacji. Kiedy skończyłam
podziękowałam mu jeszcze raz za obudzenie i poszłam do pokoju żeby
się przebrać.
Najpierw
wzięłam szybki prysznic, a potem ubrałam krótkie czarne spodenki
i biały obcisły top na ramiączkach. Willy, bo tak miał na imię
mój bezimienny animator uprzedził mnie, że mam ubrać jakieś
ładniejsze ciuchy niż na basen, bo taka jest tutaj tradycja.
Nałożyłam delikatny makijaż, zrobiłam cieniutką kreskę
złotobrązowym eye-linerem, pomalowałam rzęsy tuszem, a usta
czerwoną szminką dla lepszego efektu. Przyjrzawszy się w lustrze
uznałam, że tak jest bardziej elegancko niż na basenie i wyszłam.
Na tarasie odbywały się właśnie tańce. Animatorzy znajdowali
sobie partnera i tańczyli z nim do jednej piosenki jak zdążyłam
po chwili zauważyć. Jedna właśnie się skończyła, a animatorzy
właśnie szukali świeżych ofiar, więc schowałam się za ścianą
przypominając sobie moją ostatnią porażkę z tańcem. Jednak to
nie wystarczyło, żeby uratować się przed myśliwymi i już za
chwilę Willy stał przed mną uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nigdzie
z tobą nie idę-powiedziałam znając jego zamiary-Nie umiem
tańczyć, więc mnie do tego nie namówisz, nie ma mowy.
-Czy
ktoś mówił, że będę cię pytał o zdanie?
I
po tych słowach pociągnął mnie ze sobą na sam środek
"parkietu". Na początku byłam bardzo speszona tym, że
ludzie na nas patrzą, ale po chwili doświadczając umiejętności
tanecznych mojego partnera zaczęłam się rozluźniać. Kiedy
piosenka się skończyła chciałam uciec, ale chłopak mnie
przytrzymał i powiedział:
-Nie
uciekaj. Teraz będziemy robić pociąg i wszyscy będą tańczyć.
Możesz stanąć z tyłu i podłapać o co w tym chodzi, a za kilka
dni będziesz tańczyła na czele. Wiem to-zakończył zdanie,
położył moje ręce na swoich ramionach i poszedł w kierunku
stolików. W tym szło mu znacznie lepiej niż w zbieraniu ludzi na
aerobik co bardzo mnie ucieszyło, pomimo, że nie wiedziałam czy to
zasługa dzisiejszego ranka czy to już tak było.
Kiedy
nasz pociąg zatoczył pełne koło, a ludzie zaczęli się ustawiać,
po raz kolejny dzisiaj posłuchałam rady mądrali i stanęłam na
samym końcu. Na początku każdego tańca było trudni załapać
kroki, ale już po paru powtórzeniach tańczyłam prawie tak samo
dobrze jak reszta osób znajdujących się przede mną. Nie trwało
to dłużej niż się spodziewałam, bo około 20 minut. Muzyka
ucichła, a każdy poszedł we własnym kierunku. Część skierowała
się w tą samą stronę, więc nie czekając na kolejną poradę
Willy'ego, powędrowałam za nimi. Już za chwilę znajdowałam się w
czymś co wyglądało jak teatr. Była jasno oświetlona scena, na
której stały animatorki z dziećmi, a po przeciwnej stronie
znajdowały się na niebiesko pomalowane trybuny z budką DJ na
szczycie. Weszłam po schodach i usiadłam pod pomieszczeniem nie
wiedząc czego się spodziewać i czekałam.
Przez
parę kolejnych minut coraz więcej ludzi przybywało na trybuny, a
animatorki bawiły się z dziećmi w limbo. Kompletnie już znudzona
miałam ochotę wyjść, ale powstrzymałam się jeszcze na chwilę i
wtedy zaczęli się schodzić animatorzy. Zobaczyłam zupełnie
nieznajome mi twarze pomimo, że jestem tu już cały dzień i w
duchu postanowiłam sobie, że jutro im się lepiej przyjrzę, bo w
końcu po to tu przyjechałam. Ostatni przeszedł DJ, wpadł do
swojej budki i puścił jakąś piosenkę, w której najczęściej
używanym sformułowaniem było Amor Por Favor. Na scenę wszedł
jakiś mężczyzna koło czterdziestki i zaczął mówić, a mi się
od razu w głowie rozjaśniło.
-Witamy
państwa na mini disco w amfiteatrze hotelu Carribean World Hammamet
Beach.
DJ
kontynuował puszczanie piosenek, tym razem dziecinnych, a animatorzy
do nich tańczyli, co z resztą naśladowały dzieci. Śmiesznie to
wyglądało, jak dorośli ludzie tańczą do takichpiosenek. Starszy
animator, mający na imię Fredy znowu zaczął mówić, ale tym
razem chodziło o to żebyśmy wstali. Zrobiłam co kazał tak jak
większość publiczności, a z głośników poleciały pierwsze
dźwięki kaczuszek. Ludzie słysząc to wcale nie usiedli, ogromnie
mnie tym zaskakując, tylko zaczęli tańczyć. Idą za przykładem
też poruszałam się w rytm muzyki przypominając sobie jak robiłam
to na urodzinach mojej młodszej siostry. Po zakończeniu Fredy
wszedł na scenę, podziękował wszystkim i poprosił o poczekanie
chwilę na następne wydarzenia. Zafascynowana siedziałam i
czkekałam, nie pamiętając zęby coś takiego miało miejsce w moim
poprzednim hotelu.
Nie
dane mi było długo o tym myśleć, bo przebrany-nie wiadomo za co-
Willy wbiegł na trybuny i usiadł koło mnie. Zmierzył mnie od stóp
do głowy i zaczął mówić:
-Nie
wiem czy widziałaś, w stołówce wisiała kartka z tytułem
dzisiejszego przedstawienia-odczekał moment, a ja pokręciłam
przecząco głową- Tego się właśnie spodziewałem. Dzisiaj mamy
naszą specjalność czyli Króla Lwa.
Nie
wiedząc o co mu chodzi popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
-Kobieto,
czy ty z buszu jesteś? Rano poradziłaś sobie lepiej niż niejeden
doświadczony animator, a teraz nie wiesz o co mi chodzi? Będzie
przedstawienie zrobione na podstawie bajki o królu lwie, a my,
animatorzy, będziemy w nim grać.
-Tak,
tak. Już rozumiem. A ty kogo grasz?
-Ja?
Jestem jednym z podwładnych Skazy.
-Czyli
jesteś tym złym?
-Czyli
jednak coś wiesz, śpiąca królewno?-zaczerwieniłam się na dźwięk
dwóch ostatnich wypowiedzianych przez niego słów- Tak tym złym.
Oprzyj się i oglądaj, bo właśnie się zaczyna.
No
i miał rację. Na scenie znajdowało się już kilka osób, a
światła były skierowane na-podejrzewam-Króla Lwa z małym Simbą.
-A
ty nie musisz iść?
-Nie
teraz. Nie zauważysz nawet kiedy zniknę.
No
i ponownie miał rację. Tak się zajęłam oglądaniem
przedstawienia niby dla dzieci, że nie zauważyłam jak on już był
na scenie razem z innymi. Show zrobione tak fajnie, że nawet się
nie obejrzałam, a już wszyscy bili brawo i zaczęli schodzić w
dół. Nie szli jednak do pokoju tylko zatrzymywali się przy
animatorach i robili sobie z nimi zdjęcia. Pożałowałam w tym
momencie, że nie wzięłam z pokoju aparatu. Zeszłam za innymi na
dół, a mój przewodnik do mnie podszedł.
-Podobało
się?
-Tak,
nawet bardzo. Tylko żałuję, że nie wzięłam aparatu.
-A
na ile tu przyjechałaś?
-Na
razie na miesiąc, ale jak będę chciała to mogę zostać dłużej.
Jego
oczy zaświeciły się jak dwa świetiniki, ale po chwili
odpowiedział.
-To
jeszcze będziesz miała okazję, bo przedstawienia się powtarzają
mniej więcej co dwa tygodnie. Poczekasz na mnie jak pójdę się
przebrać?
-Jasne.
Nie śpiesz się i tak nie wybieram się jeszcze spać po dzisiejszej
drzemce.
Uśmiechnął
się lekko, sądzę, że na wspomnienie o mojej drzemce i pobiegł.
Nie marnowałam czasu na czekanie na niego. Podeszłam do jednego z
normalnie ubranych już animatorów i zaczęłam rozmowę.
-Cześć-powiedziałam
z uśmiechem na twarzy
-Cześć-odpowiedział
i przywołał na twarz wymuszony uśmiech.-Chcesz zrobić zdjęcie?
-Spokojnie.
Na razie nie mam zamiaru robić zdjęć i nie musisz też się tak
sztucznie uśmiechać. Chcę tylko pogadać.-powiedziałam nieco
rozproszona jego niegrzecznym tonem pytania-Długo jesteś
animatorem?
-A
ile ci się wydaje, że nim jestem?
-Maksymalnie
trzeci rok-powiedziałam pewna swojej racji, a on głośno się
roześmiał.
-Niestety
się pomyliłaś. Pracuję już dziesięć lat.-powiedział z miłym
uśmiechem na twarzy, tym razem już nie udawanym.
-Żartujesz,
prawda?
-Nie.
Zapytaj kogo chcesz. Jestem bliżej trzydziestki niż dwudziestki, a
pracuję od kiedy skończyłem 18 lat.
Tym
razem ja wybuchłam śmiechem, bo na prawdę wydawało mi się nie
możliwe żeby on był ode mnie aż 8 lat starszy. W tym momencie
poczułam na ramieniu czyjąś rękę i gwałtownie się odwróciłam.
To był Willy. Minę miał jakby mu ktoś krzesło odsunął kiedy
siadał. Zaczął coś mówić po arabsku, a za moment zamieniło się
to w głośną kłótnię między nim, a nowo poznanym animatorem
Pio. Chłopak popchnął Willego, ten się zatoczył, ale nie zbiło
go to z pantałyku i już za moment rzucał się na (Pio) z
pięściami. W tym momencie nie mogłam nic zrobić. Potrafiłam
tylko stać i patrzeć jak dwaj animatorzy okładają się pięściami,
nawet nie wiem dla czego. Willy z racji, że muskularniejszy miał
przewagę nad tyczkowatym i wiedział jak to wykorzystać. Popchnął
Pio tak, że ten upadł i walnął głową w ziemię. Dźwięk jaki
temu towarzyszył obudził mnie z transu, a ja zaczęłam krzyczeć:
-Pomocy!
Pomocy!
Już
po chwili trzech animatorów wybiegło z garderoby i widząc co się
dzieje kawałek dalej ruszyli na pomoc. Nie zważając na tłum
gapiów przepchnęli się w sam środek plątaniny rąk i nóg. Jeden
złapał większego za ramiona, a drugi tyckowatego. Trzeci stanął
między nimi i zaczął krzyczeć, również po arabsku. Nie
wiedziałam o co chodzi, ale chyba chodziło o mnie, bo co chwilę
któryś z nich się na mnie oglądał. Przerwałam ich kłótnię i
powiedziałam:
-Macie
tu jakiegoś lekarza? Oni obydwaj go potrzebują.
-Będzie
dopiero jutro rano.
-Zaprowadźcie
ich pod pokój 175, będę tam na was czekać, bo tak się składa,
że mogę ich opatrzyć.
Trzej
bohaterowie popatrzyli na siebie i zgodnie pokiwali głowami.
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w stronę pokoju. Dobrze,
że mama mi wcisnęła mi tą apteczkę do walizki, powiedziała
wtedy jeszcze-Nie wiesz kiedy coś może ci się przydać. Nawet nie
wiesz jaką miałaś rację mamusiu-pomyślałam stojąc już przed
pokojem. Otworzyłam jednym ruchem klucza i wpadłam do pokoju.
Wyjęłam z szafy apteczkę, a z niej wodę utlenioną i jałowe
gaziki. Zostawiłam no łóżku i podeszłam do drzwi chcąc zobaczyć
czy już przyszli. Stanęli akurat pod drzwiami, wpuściłam ich i
kazałam jednego zaprowadzić do toalety, a drugiego posadzić na
łóżku. Najpierw zajęłam się Pio, wspominając upadek na kafle.
Stał przed lustrem ledwo przytomny z zakrwawionym całym tyłem
głowy. Wylałam trochę wody utlenionej na gazik i delikatnie
przycisnęłam do rany. Chłopak syknął, ale ja nie zwróciłam na
to uwagi, odjęłam gazik od głowy i wylałam wodę bezpośrednio na
ranę. Pio wciągnął powietrze z głośnym sykiem, ale nic nie
powiedział. Delikatnie przyłożyłam kilka gazików i kazałam jego
chwilowemu opiekunowi mocno docisnąć, a ja tymczasem przeszłam do
jego twarzy. Miał tylko pękniętą wargę, na której krew była
już zaschnięta. Jedynie ją wytarłam, dołożyłam gazików na
głowie, owinęłam mocno bandażem i kazałam im położyć go spać,
a rano zaprowadzić do lekarza. Powiedziałam, że potrzebuje kilku
szwów i może mieć wstrząs mózgu. Animator kiwnął nieznacznie
głową, po czym wyprowadził powoli swojego kolegę kierując się w
stronę drzwi.
Ja
natomiast zła na Willego za wszczęcie bójki poszłam się z nim
zmierzyć. Wyprosiłam dwóch pozostałych animatorów mówiąc, że
sobie poradzę i zaczęłam rozmowę. A tak właściwie to kłótnię.
-Dlaczego
się na niego rzuciłeś?-powiedziałam podniesionym z emocji głosem.
-Bo
się do ciebie przystawiał-chłopak wyjąkał z trudem, ponieważ
również miał pękniętą wargę, ale trochę mocniej niż jego
współpracownik.
-Przystawiał
się? Do mnie?-zapytałam z niedowierzaniem, a on kiwnął
głową-Człowieku czy ty jesteś ślepy? Ja z nim tylko rozmawiałam,
bo się nudziłam czekając aż się przebierzesz!
-Nie
znasz arabów i nie wiesz do czego są zdolni-syknął zły również
na mnie.
-A
ty do czego jesteś zdolny? W końcu też chyba jesteś arabem?
-Moi
rodzice są pochodzenia arabskiego, urodziłem się tutaj, w Tunezji,
ale wychowałem w małym Francuskim mieście. Mam tylko arabską
krew, ale mieszkanie przez całe życie w kraju europejskim
ukształtowało mnie na zupełnie innego człowieka niż wszystkich
tutaj.
-I
właśnie mi to udowadniasz wszczynając bójkę pierwszego dnia
znajomości?!-krzyknęłam w odpowiedzi, a widząc, że otwiera usta
żeby coś odpowiedzieć dodałam- Zamilcz. Ja też mam arabską krew
i też mogę ci to zaraz udowodnić, więc lepiej już na prawdę się
zamknij.
Widząc
zdziwienie na jego twarzy ruszyłam do łazienki po apteczkę. Kiedy
wróciłam chłopak leżał na moim łóżku i lekko pochrapywał. Z
wrażenia prawie upuściłam to co trzymałam. Zaczęłam się
zastanawiać czy to jest możliwe żeby tak szybko zasnąć, ale wyglądał bardzo wiarygodnie, więc nie miałam serca go budzić.
Usiadłam ostrożnie koło niego i zaczęłam delikatnie dezynfekować
ranę w wardze,a następnie rozcięty łuk brwiowy. Kiedy skończyłam
postanowiłam dać mu jeszcze pospać, więc zostawiłam go tak jak
leżał, a sama ruszyłam do pokoju jednego z animatorów.
* * * * *
Ten rozdział jest mój z poprawkami Ali tak jak już pisałam. Następny pojawi się w piątek/sobotę. Prosiłabym (chyba za nas obie) o zostawianie komentarzy, bo to ogromnie motywuje. Mam nadzieję, że wam się podobał. See ya!